„Amaluna”, którą miałem okazję zobaczyć w październiku, to jeden z pokazów Cirque du Soleil. Ten kanadyjski cyrk słynie z teatralnej formy opowieści i całkowitego braku zwierząt. Przyznam, że działa to na jego korzyść.
Udając się na show Cirque du Soleil przygotujcie się na widowisko z muzyką na żywo. Nie będzie to jednak gabinet osobliwości dla gawiedzi – zero karłów, brodatych kobiet z wężami, czy poskramiaczy zwierząt. Cirque du Soleil rezygnuje z tych wszystkich dziwów, w zamian oferując rozrywkę na ciut wyższym poziomie. Nowy format wprowadzony przez twórców cyrku słońca miesza teatr z cyrkiem, rozrywkę wysoką z niską. Z tego zderzenia opowieści i akrobacji powstaje coś naprawdę interesującego.
Amaluna to wyspa zamieszkała przez kobiety-boginie, na której rozbija się statek pełen mężczyzn. Aż się prosi o opowieść o miłości i oczywiście córka królowej zakochuje się w jednym z rozbitków. Do perfekcji dopracowane akrobacje ułożone w fabularną całość opowiadają tę historię w bardzo atrakcyjny sposób. Atrakcyjny również z powodu obsady składającej się w 70 procentach z kobiet.
„Amaluna” jest bowiem także swego rodzaju manifestem feminizmu i kobiecej siły. Sam tytuł tłumaczę sobie jako „miłość do kobiecości”, ponieważ luna to księżyc, ale i bogini księżyca w mitologii rzymskiej, pierwiastek żeński; zaś „ama” kojarzy mi się bardziej z „amor”, niż z matką, jak podaje strona Wikipedii o tym spektaklu.
Przyjemna w odbiorze opowieść, zachwycające akrobacje, wspaniała muzyka na żywo – to wszystko tworzy doskonale rozrywkową całość. Uniwersalny temat spektaklu powoduje, że nie potrzebne są słowa, co czyni go łatwym w odbiorze w jakimkolwiek kraju. Odbiera się sztukę sercem. Tu muszę zaznaczyć dobitnie – muzyka z „Amaluny” jest naprawdę świetna! (Album dostępny jest w Spotify).
Warto wykorzystać szansę na obejrzenie jednego z pokazów Cirque du Soleil, zwłaszcza, że rzadko się trafiają w Polsce. Ostatni raz można było zobaczyć Quidam w 2015 roku, tuż przed wycofaniem tego show z repertuaru – został przyjęty owacjami na stojąco.
Jeśli macie okazję, konieczcie pójdźcie na „Amalunę”!