Mądrość starej kobiety, czyli recenzja „Nie ma czasu” Ursuli Le Guin.

Autorka wspaniałych powieści fantastycznych na swoim blogu udowadniała raz po raz, że była osobą zakotwiczoną w rzeczywistości, posługującą się słowem z nieprawdopodobną sprawnością, sięgającą z łatwością w bogate zasoby wyobraźni, dostrzegającą nieuchwytne dla wielu niuanse uroków i trosk życia codziennego, a wreszcie umiejącą oddać to wszystko z chirurgiczną precyzją, przeogromnym wyczuciem i nieraz zabawną przewrotnością. Do ostatnich dni szczęśliwie utrzymała bystrość umysłu oraz godną pozazdroszczenia i naśladowania lekkość pióra. Nieodżałowana.

Zbiór tekstów z bloga Ursuli Le Guin wydano na nieco ponad miesiąc przed jej śmiercią, czego świadomość dodaje ciężaru i głębi tytułowi. „Nie ma czasu” to najlepsze, co można przeczytać na pożegnanie z wielką Ursulą.

W polskiej wersji tytuł brzmiałby niczym złowieszcza zapowiedź, gdyby nie fakt, że wydano go ponad rok po śmierci autorki. Oryginalne „no time to spare” odnosi się do jednego z esejów, w którym Le Guin rozebrała na czynniki pierwsze kwestionariusz przysłany z Harvardu (alma mater pisarki). Najbardziej dało jej do myślenia pytanie osiemnaste: „Co robisz w wolnym czasie?”.

Krótki esej dotyka percepcji czasu wolnego u osoby z każdym dniem coraz bardziej świadomej własnej śmiertelności. Co ważne, nie wynika z niego, że musimy się śpieszyć. Wręcz przeciwnie, pozostały czas najlepiej celebrować, cieszyć się każdym momentem, przeżywać w pełni, nie w pośpiechu. Szacunek do swojego czasu wyraża się nie w przykładaniu wagi do produktywności, stawiania robienia czegoś nad nie robieniem niczego, ale raczej w czerpaniu przyjemności i satysfakcji z każdej minuty aktywności lub nieaktywności, na którąkolwiek się zdecydujemy.

W tytule mamy też grę słów. Otóż spare time z ankiety Harvardu to czas wolny. Time to spare to już coś zupełnie innego. W wyrażeniu „we’ve arrived at the airport with time to sparetime to spare oznacza zapas czasu przed odprawą, a całe zdanie w skrócie znaczy tyle, że ktoś nie dotarł na lotnisko w ostatniej chwili. „There’s no time to spare” jest tym samym desperackim, znanym z filmów zdaniem, co „nie mamy czasu do stracenia”. Le Guin zdaje się mówić nam, że przed ostateczną odprawą nigdy nie ma zapasu czasu, bo przecież nie wiemy, kiedy ma ona nastąpić. Polski tytuł niestety nie oddaje tej przewrotności i gry znaczeń.

„(…) nigdzie w swoim życiu nie mogę znaleźć czasu, jakiegokolwiek czasu, który nie byłby zajęty. Ja jestem wolna, ale mój czas nie. Jest w pełni, żywotnie zajęty snem, marzeniami, załatwianiem interesów i e-mailową korespondencją z przyjaciółmi i rodziną, czytaniem, pisaniem poezji, pisaniem prozy, myśleniem, zapominaniem, haftowaniem, przygotowaniem i zjadaniem posiłków, sprzątaniem w kuchni, analizą Wergiliusza, spotkaniami z przyjaciółmi, rozmowami z mężem, chodzeniem po zakupy, spacerowaniem, jeśli mogę spacerować i podróżowaniem, jeśli podróżujemy, niekiedy siedzeniem w vipassanie*, niekiedy oglądaniem filmu, wykonywaniem Ośmiu Bezcennych Chińskich Ćwiczeń, kiedy potrafię, leżeniem po południu z tomem Krazy Kata do czytania i moim własnym zwariowanym kotem, który zajmuje obszar między górą ud i środkiem łydek, gdzie układa się i natychmiast głęboko zasypia. Żadna z tych czynności nie dzieje się w czasie wolnym. Nie mogę go marnować. (…) W przyszłym tygodniu kończę osiemdziesiąt jeden lat. Nie mam wolnego czasu.”

Jedyny użyty w recenzji cytat po polsku jest fragmentem udostępnionym przez Wydawcę.

Czytając esej za esejem, coraz bardziej doceniałem sposób, w jaki dowolną myśl Ursula Le Guin umiała obrócić w interesującą opowieść. Weźmy historię drzewka bożonarodzeniowego, zwykłej jodły, którą wyobraźnia pisarki zmieniła w wyczuwalną obecność niemego gościa, być może z Norwegii. Wspomnienie pięknych, zadbanych mundurów żołnierzy widzianych w dzieciństwie zainspirowało esej o zmieniającej się społecznej percepcji wojny i wojowników. Inny tekst opowiada historię odrzucenia przez Le Guin nagrody Nebula w proteście przeciwko pozbawieniu Stanisława Lema honorowego członkostwa SFWA (Science Fiction and Fantasy Writers of America). Jeszcze inny o przekleństwach w dzisiejszej kulturze. Kolejny o listach od dzieci otrzymywanych przez autorkę. O utopiach, o wielkości, o fantastyce, o konkurencji, wychowaniu dzieci, starości, pisaniu, a przede wszystkim o kocie wabiącym się Pard.

Trudno właściwie zdefiniować tematykę zbiorku, a jednak wypływa z niego mądrość osoby z ogromnym bagażem doświadczeń, zdolnej w dodatku do wnikliwej obserwacji otaczającego świata. Znalazłem w nim również ocean spokoju i ciepła, jaki daje satysfakcjonująca codzienna rutyna, szczęśliwy, spokojny związek, zwierzę domowe i akceptacja samego siebie.

In any case, war is something human beings do and show no signs of stopping doing, and so it may be less important to condemn it or to justify it than to be able to perceive it as tragic.
But once you take sides, you have lost that ability.
Is it our dominant religion that makes us want war to be between the good guys and the bad guys?

Większość cytatów zapisałem sobie sam, a że czytałem po angielsku, to wklejam je w oryginale.

Największą wartość dla mnie stanowił język Le Guin, a przede wszystkim jej ekwilibrystyczna umiejętność żonglowania dygresjami, metaforami oraz opisami, z zachowaniem sensu wypowiedzi i utrzymaniem uwagi czytelnika. To wszystko docenicie niezależnie od tego, czy mieliście do czynienia ze światami Ziemiomorza lub Ekumeny.

There really is nothing to fear in fantasy unless you are afraid of the freedom of uncertainty. This is why it’s hard for me to imagine that anyone who likes science can dislike fantasy. Both are based so profoundly on the admission of uncertainty, the welcoming acceptance of unanswered questions. Of course the scientist seeks to ask how things are the way they are, not to imagine how they might be otherwise. But are the two operations opposed, or related? We can’t question reality directly, only by questioning our conventions, our belief, our orthodoxy, our construction of reality. All Galileo said, all Darwin said, was, “It doesn’t have to be the way we thought it was.

Ponadto z każdym kolejnym tekstem bliżej poznawałem Ursulę Le Guin, nie poprzez jej twórczość fantastyczną, a właśnie jako wielowymiarową żywą osobę. Czytając o fascynacji językiem, ewolucją słów i ich znaczenia, doceniając porównanie pracy pisarskiej do pracy rzemieślników, wreszcie kiwając głową przy każdym istotnym spostrzeżeniu, nabrałem poczucia bliskości, pewnej zbieżności myśli, pomimo oczywistego dystansu (we wszelkich znaczeniach) między wielką autorką a maluczkim mną.

But see, this is the kind of thing I think about a lot.
Nouns (cake), verbs (have), words, and the uses and misuses of words, and the meanings of words, and how the words and their meanings change with time and with place, and the derivations of words from older words or other languages — words fascinate me the way box elder beetles fascinate my friend Pard.

Jak wiecie, zamiast systemu gwiazdek, serduszek, czy innych ocen, podsumowuję recenzje bardzo subiektywnym „tak lub nie”. Bo albo warto coś przeczytać, albo nie warto. Tym razem warto.

Nie ma czasu. Myśli o tym, co ważne
Wydawnictwo: Prószyński i S-Ka
Rok wydania: 2019
Ilość stron: 272


* Vipassana to starożytna metoda medytacji, którą praktykuje się między innymi w siedzących sesjach grupowych. Oryginalne „[My time is fully and vitally occupied (…),] with sitting Vipassana sometimes, (…)” możnaby lepiej przetłumaczyć na „niekiedy medytacją”, albo „niekiedy praktykowaniem Vipassany”. Nie jestem pewien, czy jest coś takiego jak „siedzenie w vipassanie”.

Zdjęcie: Ursula K Le Guin, Portland 2008. Benjamin Reed/WriterPictures