Narkotyk, szpieg, zagrożenie dla zdrowia psychicznego, bezpieczeństwa drogowego i rozwoju dzieci. Czy smartfon jest rzeczywiście taki straszny? Owszem. Ze smartfonu trzeba umieć korzystać, w tym nie różni się od innych narzędzi. Oklepane porównanie do noża nasuwa się samo: można nim zabić i można posiekać cebulę. Dlatego wiele zależy od powodów, dla których sięgamy po komórkę.
Telefon jest do dzwonienia (hurr-durr)
Z czym się kojarzy telefon? Dzwonienie, wysyłanie SMSów (ewentualnie jakiś jeden komunikator), przeglądanie internetu, zdjęcia i media społecznościowe. Tak widzi te urządzenia przytłaczająca większość użytkowników. Wielu wykonuje kolejny krok i instaluje aplikacje bankowe, prognozy pogody, jakieś widgety z wiadomościami. Podróżujący dorzucą mapy Google, a niektórzy obejrzą coś na YouTube, albo posłuchają muzyki też z YouTube. Mówię tutaj o najmniej zaawansowanych posiadaczach nowoczesnych telefonów.
Należy też koniecznie zaznaczyć, że korzystanie z wielu aplikacji wiąże się z pokonaniem bariery języka angielskiego. Dlatego nie bądźmy szybcy w ocenianiu mniej zaawansowanych użytkowników i pamiętajmy, że coś łatwego dla nas nie musi być takim dla innych. Zresztą jeśli obracacie się w kręgu pasjonatów nowych technologii, śledzicie na bieżąco odpowiednich blogerów, youtuberów i portale — to poniższa lista zapewne nie będzie dla was żadnym zaskoczeniem, a prawdopodobnie sami dopisalibyście kilka punktów.
Przejdźmy do zestawienia. Znajdziecie w nim proste aplikacje wykorzystujące czujniki i inne elementy wbudowane w smartfony w innych celach (podobnie funkcja latarki jest pochodną montażu w komórkach lampy flash do aparatu). Znajdziecie nowe zastosowania znanych aplikacji (lusterko). Większość będziecie w stanie obsłużyć bez znajomości angielskiego, bo albo są tak intuicyjne, albo po prostu mają polską wersję.
Jeśli coś przeoczyłem, to śmiało zwracajcie uwagę w komentarzach. Zaczynamy!
1. Kalendarz
Pisząc kalendarz, mam oczywiście na myśli kalendarz Google. Po pierwsze, ze względu na przypomnienia, po drugie, bo dostęp z każdego urządzenia, po trzecie, bo ma tyle opcji udostępniania i dzielenia kalendarzy, po czwarte, bo wszystko w nim będzie po zmianie telefonu.
Wydarzenia cykliczne — można dodać urodziny i zaznaczyć, by kalendarz przypominał o nich co roku. Wydarzenie dodane raz można ustawić tak, aby powtarzało się codziennie, co tydzień, w wybrane dni, co roku itd. Pełna elastyczność.
Przypomnienia — papierowy kalendarz nie włączy alarmu tydzień przed rocznicą ślubu, a kalendarz Google tak.
Dostęp z każdego urządzenia — dodajecie wydarzenie na laptopie, edytujecie w telefonie, a sprawdzicie nawet w przeglądarce na komputerze u znajomego.
Dzielenie i udostępnianie — można założyć kalendarz rodzinny, do którego dostęp będą mieli domownicy, i dodawać w nim weekendowe plany, wspólne zajęcia, przypomnienia itd. Można też udostępnić jeden z własnych kalendarzy współpracownikowi. Tutaj da się regulować zakres dostępu: czy ma widzieć wyłącznie dostępność/niedostępność, czy szczegóły wydarzeń, czy może wydarzenia edytować, wreszcie, czy może zarządzać udostępnianiem. E-LA-STYCZ-NOŚĆ.
2. Lusterko
„Po co mi aparat z przodu telefonu, przecież nie robię sobie samojebek?” Być może słyszeliście kiedyś coś w tym stylu, choćby przy okazji dyskusji nad popularnymi ostatnio wcięciami w ekranach.
Tymczasem nie zliczę sytuacji, w których uruchamiałem przedni aparat, żeby sprawdzić, czy nie uwaliłem się keczupem z hamburgera (najczęściej tak), czy fryzura w porządku, czy nie ma śladów szminki. Wiecie, takie tam. Kto oprócz kobiet nosi przy sobie lusterko, hę? Nie dziękujcie.
3. Lupa
Zbyt małe literki, a okulary zostały w domu? Wystarczy uruchomić aparat i wykorzystać funkcję zoomu, by przeczytać drobny maczek.
4. Nagrywanie dźwięku
Dyktafony odeszły w niebyt, przynajmniej dla zastosowań amatorskich. Nagrywanie wykładów czy notatek głosowych nigdy nie było bardziej dostępne — wystarczy sięgnąć po telefon.
Inne zastosowania? Proszę bardzo. Samochód albo piec gazowy wydaje dziwne dźwięki. Udowodnienie mężowi, że chrapie. Nagrywanie amatorskiego podcastu. Wszystko zależy od wyobraźni i od świadomości, że takie narzędzie istnieje.
5. Nagrywanie wideo
Owszem, nic nowego, ale… Przeciętny użytkownik przypomni sobie, że może nagrywać wideo, kiedy dzieje się coś pamiętnego. Wiecie, pierwsze kroki dziecka, ślub, zdmuchiwanie świeczek na torcie, itd.
Jednakże nawet zaawansowany gadżeciaż nie zawsze wpadnie na pomysł nagrania dziwnego kroku, czy kaszlu psa, a potem gimnastykuje się z opisem u weterynarza, bo zwierzak akurat nie chce zakaszleć, albo dzisiaj nie będzie kuleć. „Tak jakby zataczał lewą nogą i mu tyłek niby schodzi, a ogon idzie w inną stronę. Co mu jest, mojemu Fafikowi?”
Albo ciocia na imprezie rodzinnej tłumaczy, co jej „na komputrze” wyskoczyło, a mogłaby pokazać wideo, jak jej owa rzecz wyskakuje i co potem klika. Przed chwilą pokazywała wideo z wakacji, więc kręcić umie.
Krótkie filmiki można nawet wysłać komunikatorem i poprosić o radę. Na przykład, kiedy piec gazowy się tłucze. Można sobie telefonem nagrać wnętrze jamy ustnej i potem popatrzeć. Haha. Macie jakieś inne nietypowe zastosowania funkcji wideo?
6. Rysowanie
Tak, na smartfonie można rysować. Dobrze jest mieć do tego rysik, ale paluch wielokrotnie wystarczy. Pobierzcie sobie Autodesk Sketchbook i bawcie się! Oto kartka świąteczna zrobiona przeze mnie właśnie na smartfonie w tej aplikacji.
Możecie też spróbować Adobe Photoshop Sketch, jeśli interfejs Sketchbooka wam nie odpowiada.
7. Obróbka zdjęć
Pewnie wszyscy słyszeliście o VSCOcam. W każdym razie na pewno większość użytkowników Instagrama. Tymczasem na smartfonach z Androidem już dawno temu wylądował mobilny Photoshop (z funkcją Dehaze!) i Lightroom dostarczając masę nowych możliwości edycji fotografii w biegu.
Albo na kiblu.
8. Kompas
Oczywiście, że nie tak dokładny, jak wojskowa busola wujka Andrzeja, ale jednak północ z grubsza pokazuje. W sensie kierunku, bo to nie ta sama północ, przed którą miał się zwinąć Kopciuszek z imprezy. Od tej północy jest zegar.
9. Słuchanie muzyki
Potrzebujecie słuchawek i Spotify ustawionego na najwyższą jakość odtwarzania. Nie, żadne pobieranie mp3, żadne oglądanie muzyki z YouTube przy wiecznie włączonym ekranie.
Jeśli lubisz muzykę to kup sobie wreszcie pakiet premium na Spotify i nigdy tego nie żałuj. Żałuj, że nie zrobiłeś tego wcześniej.
Przy okazji zajrzyj do moich playlist: Wandering Mind i Round Midnight Music
10. Podziwianie dzieł sztuki
Kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów. Gdy szwagier Staszek znowu zacznie lamenty, jak to dawniej było lepiej, pokaż mu, że dzisiaj można na telefonie odbyć wirtualny spacer po Galerii Uffizi we Florencji, albo po muzeum Akropolu w Atenach. Albo z jak bliska da się podziwiać sztukę na ekranie komputera, który mamy w kieszeni (helou, sajens fikszyn jest już teraz!).
Wystarczy pobrać Google Arts and Culture.
11. Zamawianie taxi
Najpopularniejsz jest Uber, pionier zamawiania pojazdu przez aplikację. Obecnie umożliwia nawet przesłanie komuś linku do śledzenia trasy, co jeszcze dodatkowo zwiększa bezpieczeństwo. Zalety aplikacji? Nie trzeba mieć gotówki, nie trzeba znać numeru telefonu, nie trzeba nawet rozmawiać z człowiekiem. Często znamy cenę przed kursem. Większe bezpieczeństwo, większa przejrzystość podatkowa, a cena nieraz mniejsza.
Być może w Polsce niektóre korporacje mają już własne apki (iCar w Krakowie? O jest!). Poza tym istnieją konkurenci Ubera, jak Taxify, MyTaxi, czy Gett. Znacie innych? Dawajcie w komentarzach.
12. Wyznaczanie trasy komunikacją zbiorową
Zanim Google Maps wprowadziło na dobre wyznaczanie trasy z uwzględnieniem transportu publicznego, jedyną i świetną opcją w Polsce było pobranie aplikacji Jak dojadę.
W miastach europejskich nieźle radzi sobie Citymapper, ale tylko w wybranych, więc najczęściej poza krajem i tak sięgam po mapy Google. Wspaniały krok naprzód w usprawnieniu poruszania się po mieście. Kto by sprawdzał rozkłady jazdy?
13. Komunikacja
Niby oczywisty punkt, w końcu mowa o telefonie, ale tylu ludzi instaluje tylko jeden komunikator odcinając przez to znajomych na innych platformach. Najlepiej mieć wszystko, tylko skonfigurować sobie jakoś rozsądnie powiadomienia (wyciszyć grupy itd).
WhatsApp, Messenger, Telegram, BBM, Signal, Hangouts — to kolekcja komunikatorów w moim smartfonie. Messenger do wszystkich z Facebooka, Telegram i Signal do najbardziej prywatnych konwersacji, bo najlepiej zabezpieczone, WhatsApp do pracy, BBM ze starych przyzwyczajeń, a Hangouts, bo ciągle mam nadzieję kiedyś przeprowadzić jakąś wideokonferencję, zanim Google zlikwiduje i ten komunikator.
14. Filmy instruktażowe i dokumentalne na YouTube
Wchodzimy w część listy poświęconą zaletom edukacyjnym smartfonów. To z YouTube na telefonie obejrzałem dziesiątki filmików o wyrabianiu i wypiekaniu chleba na zakwasie. To tam obejrzałem tyle ciekawych dokumentów i filmów instruktażowych.
Jak wyedytować włosy ze zdjęcia w Photoshopie? Jak wymienić kurki w angielskim kranie? Jak położyć panele podłogowe? Jak uszczelnić wannę silikonem? Jak odróżnić kurkę od lisówki? I wreszcie jak zagrać „Imagine” Lenona na pianinie? Zawsze znajdzie się jakieś przydatne wideo. Kwestia zmiany nawyku na sięganie po YouTube dla wsparcia, nie dla rozrywki.
15. Czytanie książek
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć, że przeczytałem około osiemdziesięciu książek na tycim ekraniku telefonu Sony Ericcson K750i oraz kolejne kilkadziesiąt na niewiele większym ekranie Nokii N95 (w tym takie wspaniałości jak cała seria Świata Dysku, „Lód” Dukaja, książki Sapkowskiego i wiele innych). Widziałem też zatwardziałych obrońców papieru błyskawicznie zmieniających zdanie po nabyciu pierwszego czytnika. Ciągle regularnie czytam ebooki na smartfonie, więc nie mogę się zgodzić z osobami twierdzącymi, że to nie ma sensu, jest nienaturalne itd. Skoro da się czytać wpisy Facebookowe, da się i książki.
Ebooki na moim smartfonie czytam z trzech aplikacji: Amazon Kindle dla książek kupionych na Amazonie, Moon+ Reader Pro dla książek z polskich sklepów (Ebookpoint, Publio itd.), oraz BorrowBox dla ebooków z mojej ulubionej biblioteki centralnej w Manchesterze. Co nie znaczy, że nie można się skusić na abonament w Legimi, prawda?
16. Czytanie prasy i magazynów
Po angielsku jest Zinio oraz RBdigital. Pierwszy sprzedaje magazyny jak kiosk, drugi daje możliwość ich „wypożyczenia” z biblioteki (z czego korzystam ekstensywnie). Dlatego ten punkt pojawił się w zestawieniu, bo gdyby ograniczyć się do rodzimego rynku…
Po polsku jest lipa. „Przekrój” ma wersję internetową tylko z przeglądarki i jak sami piszą „Nie ma możliwości ściągnięcia pliku z kwartalnikiem, by czytać wydanie w trybie offline, np. na czytnikach.”, Feniks Antologia daje okrojoną z grafik wersję na Kindle. Aplikacji-sklepu z magazynami na smarfony to w zasadzie nie ma. Zachęcam do skorygowania mnie w komentarzach, jeśli istnieje coś umożliwiającego czytanie polskich magazynów na smartfonie.
17. Edukacja
Prawdopodobnie nie każdy kojarzy skrót MOOC, oznaczający masowe otwarte kursy internetowe (z ang. Massive Open Online Course). W ostatnich latach powstało wiele inicjatyw non-profit, ale także komercynych, dostarczających całe kursy z wielu renomowanych uczelni świata.
Większość tych inicjatyw dostępna jest ze smartfonu, albo w formie aplikacji, albo strony internetowej. Tak, czy inaczej, macie we własnych dłoniach niesamowite zasoby edukacyjne… w języku angielskim. Niestety, większość właśnie w anglosaskiej mowie oferuje kursy.
Jest polska strona z MOOC’s! Jedna perełka od Uniwersytetu Jagielońskiego. Nie mają aplikacji, strona mobilna jest trochę ułomna (wideo wychodzi poza ekran itp), ale jest. Nazywa się Copernicus College i oferuje całkiem niezły wybór treści. Mam nadzieję, że projekt będzie się rozwijał, bo czegoś takiego w Polsce zdecydowanie potrzeba.
Jedziemy z zaprawionymi w bojach:
- FutureLearn — brak apki, świetna strona mobilna. Oferują kursy University of Reading, Open University, Trinity College Dublin i innych. Kończyłem tam kilka kursów, sama przyjemność.
- Udemy — strona komercyjna. Większość kursów jest zawsze przeceniona z jakiejś kosmicznej kwoty na kwotę śmieszną, co w zasadzie nie wiem, kto łyka bez popicia szklaneczką grogu. Mają aplikację.
- Skillshare — niezłe kursy, ale zamiast sprzedawać każdy z osobna, Skillshare oferuje abonamentowe konta premium dające dostęp do całej zawartości strony. Jest aplikacja mobilna.
- Coursera — jest aplikacja, a w ofercie kursy Wharton School, University of Tokyo czy Stanford University.
- edX — jest aplikacja. Kursy z Harvarda, MIT, UC Berkeley i innych.
- iversity — ani apki, ani pewnie dobrej strony mobilnej. Tak też bywa.
- Khan Academy — „Our mission is to provide a free, world-class education to anyone, anywhere.” To powinno wiele wyjaśnić. Matematyka, historia, sztuka, finanse. Warto sprawdzić.
I wiele innych. Tyle możliwości!
18. Słuchanie audiobooków
Na 25 książek przeczytanych w 2018, aż siedemnaście było audiobookami w moim przypadku.
Nie ma chyba sensu tłumaczyć korzyści z zanurzenia się w powieść na spacerze, w drodze do pracy, czy w podróży. Zwłaszcza dobrze nagraną przez świetnego lektora.
Aplikacje? Najlepsza to Smart Audiobook Player — daje możliwość zmiany prędkości odtwarzania, pamięta gdzie przerwaliśmy „lekturę” i zaczyna ponowne odtwarzanie 10 sekund wcześniej. Wiele rzeczy jest modyfikowalne. Świetna apka.
Poza tym korzystałem z aplikacji Audioteki (wspaniałe produkcje po polsku) oraz Woblink (coroczna akcja CzytajPL). Jest jeszcze Legimi, Audible od Amazona i inne.
19. Nauka języków
Całe bogactwo aplikacji pomoże wam posiąść przynajmniej podstawy nowego języka. Najpopularniejsza w Polsce to zapewne DuoLingo. Druga całkiem niezła, lecz bez polskiej wersji to Memrise. Mamy też Quizlet, Lingvist i Flashcard Maker. Wybór ogromy, jak i korzyści.
20. Tłumaczenie języków obcych
Zdziwię się mocno, jeśli jeszcze istnieją osoby nieświadome istnienia osobnej aplikacji Google Translate i dalej nawigują do tej usługi Google przez przeglądarkę. Pobierajcie i tłumaczcie, ale traktujcie tłumaczenia z ostrożnością, z jaką należy traktować wyniki pomiarów niektórymi aplikacjami wymienionymi dalej w artykule.
21. Pomiar pulsu
To zdaje się najbardziej nieoczekiwana funkcja do odkrycia w smartfonie. Ktoś wpadł na pomysł, że podświetlony lampą błyskową palec zaciemnia się przy przepływie krwi, a aparat fotograficzy może mierzyć liczbę zaciemnień. Kreatywnie, co?
Flash musi jednak być umieszczony obok aparatu, a nie wszystkie smartfony tak zaprojektowano.
Spróbujcie! Wystarczy pobrać i uruchomić tę aplikację — Heart Rate Monitor.
22. Identyfikacja gwiazd
Skoro już żyjemy w epoce, w której fantastyka naukowa styka się z rzeczywistością, to proszę, można wycelować w telefonie i na ekranie zobaczyć nazwy widocznych gwiazd. Smartfon bierze pod uwagę lokalizację, porę dnia, bazy danych astronomicznych i bum, macie w kieszeni aktualną mapę nieba.
Różne do tego aplikacje. Najlepsze to: SkySafari, Star Tracker i SkyView. Wybierzcie, która wam bardziej odpowiada.
23. Pomiar natężenia światła
Zadawaliście sobie kiedyś pytanie, jak aparat w telefonie automatycznie dostosowuje się do oświetlenia? Albo skąd wie, kiedy uruchomić lampę błyskową? Pewnie szybko wpadliście na to, że smartfon musi mieć wbudowany czujnik natężenia światła.
Ta aplikacja „podpina się” pod rzeczony czujnik i podaje wynik w luxach.
24. Pomiar natężenia hałasu
Może nie mierzy dokładnie, ale orientacyjnie powie wam, kiedy bębenki są zagrożone i warto założyć stoppery. Smartfony mają wbudowane po kilka mikrofonów, więc potrzebujecie wyłącznie kliknąć i pobrać tę aplikację.
25. Poziomica
Czego to ludzie nie wymyślą.
Twórcy aplikacji wykazali się niesamowitą kreatywnością nazywając swoje dzieło po prostu Poziomica. Jakże błyskotliwie zawarli w nazwie wszystkie funkcje. Ach, och.
26. Pomiar długości, szerokości, kąta nachylenia…
W tym przypadku aplikacja przyda się ludziom z kiepskim okiem. Widzicie, jeśli stosunkowo dobrze zgadujecie wymiary „na oko”, z małym marginesem błędu, to lepiej omińcie ten punkt.
Jeśli jednak nie macie wyczucia do tych wszystkich centymetrów i kątów, nie rozróżniacie długości od szerokości, to śmiało pobierajcie. Tylko nie kupujcie nic na wymiar podany przez ten program, bo możecie się zdziwić.
Tym narzędziem zmierzycie nawet powierzchnię pokoju (na oko!), ten zastąpi linijkę. Miłej zabawy!
27. Płatności zbliżeniowe
Zapomnijcie o karcie zbliżeniowej!
Telefonem zbliżeniowo można zapłacić wyłącznie wtedy, gdy jest odblokowany, zatem nikt niepostrzeżenie nie obciąży was niespodziewaną płatnością (czytaj: płatności contactless do pewnej kwoty nie wymagają autoryzacji PINem, więc możliwa jest kradzież drobnych kwot zliżając odpowiednie urządzenie do portfela. Smartfonu tak nie da się okraść bez odblokowania ekranu).
Wymagana jest blokada urządzenia hasłem lub odciskiem palca — nie stracicie pieniędzy, gdyby ktoś podwędził telefon.
Naprawdę warto, więc jeśli wasz smartfon ma NFC, to pobierzcie Google Pay, ustawcie hasło blokady, dodajcie dane karty debetowej i gotowe.
28. Przechowywanie kart pokładowych i odprawa lotów
Nie tak dawno temu lotniska i linie lotnicze wymagały wydruku karty pokładowej z kodem kreskowym. Trzeba było szukać kogoś z drukarką, co jest szczególnie uciążliwe na jakieś śródziemnomorskiej wysepce.
Obecnie dokonanie odprawy i przywołanie na ekran karty pokładowej zajmuje kilka dotknięć ekranu. Takie rozwiązanie zapoczątkował bodajże Ryanair, a dziś oferują także inne linie lotnicze.
29. Rozpoznawanie piosenek
Shazam! Odeszły w niepamięć wszystkie chwile, kiedy bezskutecznie chcieliście dowiedzieć się, jakiej piosenki właśnie słuchacie. Shazam posłucha jej z wami, prześle fragment do bazy i dostarczy zidentyfikowant tytuł i wykonawcę w przeciągu sekund. Magia.
Tutaj pobierzecie Shazam, a tutaj Soundhound. Obie działają na podobnej zasadzie.
30. Notatki
Mam tutaj na myśli coś bardziej zaawansowanego, niż zwykła aplikacja preinstalowana w każdym telefonie. Ważna jest przede wszystkim synchronizacja z innymi urządzeniami i przechowywanie kopii notatek w chmurze na wypadek utraty czy wymiany urządzenia.
Obecnie istnieje wiele rozwiązań, z których wiodące to Evernote i OneNote. Pierwsze pozwala na korzystanie z darmowej wersji z limitem uploadu oraz synchronizacji maksymalnie trzech urządzeń, drugie jest całkowicie darmowe, ale dla mnie mniej intuicyjne. Kwestia gustu, przetestujcie oba.
Dodatkowo, do drobnych notatek, list zakupów i tym podobnych polecam Google Keep.
Lista się nie kończy!
Dużo? Przecież nie napisałem o podcastach, o słuchaniu radia internetowego (genialne rozwiązanie dla emigrantów i kiedy fale radiowe nie dochodzą), o kalkulatorze (to nie żart, widziałem ludzi ze smartfonem w ręku szukających chińskiego kalkulatorka) i pewnie o kolejnych trzydziestu innych zastosowań. Na przykład o bardzo udanej polskiej aplikacji Atlas Grzybów!
Gorąco zachęcam do uzupełniania tego zestawienia w komentarzach, korygowania ewentualnych błędów, sugerowania nowych, niespodziewanych zastosowań. Co wy wyczyniacie na swoich smartfonach? W czym wam pomagają? Piszcie!