Rok temu podsumowanie roku opublikowałem na Facebooku i było dosyć krótkie, lecz treściwe. Kiedy zestawiam je z mijającym właśnie 2016, to myślę sobie, że niby dużo się wydarzyło, ale zewnętrznie niewiele zmieniło. Dlaczego?
To jest mój post sprzed roku:
Gdybym miał coś podobnego napisać dziś wyglądałoby z grubsza bardzo podobnie, choć nie wprowadziłem w moim życiu żadnych rewolucyjnych zmian. Ciągła ewolucja, tak bym to określił.
Ciągle mieszkam w Manchesterze, ale Polskę odwiedziłem trzy razy. Dwa razy byłem na wyspach kanaryjskich. Tym razem nie zrzuciłem żadnych kilogramów i nie awansowałem. Myślę, że robię coraz lepsze zdjęcia i chcę zacząć to jakoś monetyzować. Poznałem kolejnych wspaniałych ludzi. Przeczytałem kilkanaście książek. Minęło mi sześć lat bez papierosa. Cały rok byłem zdrowy, to już kolejny rok i oby tak dalej.
Gdzie ta ewolucja? Mój dziennik z Evernote przeniósł się na papier (Moleskine i Leuchtturm) w formie Bullet Journal. Zdjęć robię więcej i lepsze, czego dowodem niemal podwojenie liczny obserwujących mnie na Instagramie oraz ponad czterokrotnie więcej polubień!
(Rok temu 147 zdjęć zgarnęło łącznie 2357 lajków, w tym roku 430 zdjęć polubiono 10672 razy. O lepszej jakości zdjęć świadczy średnia polubień: 16 w 2015 i 24,82 w 2016 – to ponad 30% lepiej!)
Trzymam się także założeń sprzed roku: co tydzień poszczę przez 24 godziny, ćwiczę, uczę się włoskiego, raz w tygodniu publikuję na tym blogu i realizuję kilka pobocznych projektów, o których na razie ciiii….
Bardzo rozwinąłem się też na stanowisku floormana w Poker Lounge. Zarówno w sensie zdobytego doświadczenia, jak i wiedzy o mnie samym. Wcześniej nie obsługiwałem takiej ilości wymagających klientów – plus dziesięć do cierpliwości i obsługi klienta. Nauczyłem się kierować małym zespołem ludzi, nadzorować średniej wielkości turnieje pokerowe (do dwustu graczy) jako tournament director, czy pamiętać kilkaset imion i nazwisk regularnych klientów. A to wszystko z uśmiechem na twarzy, przestrzegając regulacji prawnych i procedur firmy.
Wiele razy słyszałem miłe słowa od klientów. Większość nie-Anglików reagowała pozytywnie na moją zdolność wypowiedzenia i zapamiętania najbardziej egzotycznych imion i nazwisk. Muzułmanie i Żydzi byli zawsze mile zaskoczeni, że wiedziałem, kiedy mają swoje święta (dzięki ci, kalendarzu Google), te ich uśmiechy w reakcji na „eid mubarak” czy „happy hannukah”. W nawiązaniu kontaktu pomaga międzyreligijne imię Jakub, przecież w każdym z trzech wielkich monoteizmów to był ten sam prorok.
Myślę jednak, że osiągnąłem maksimum na tym stanowisku i rozglądam się za czymś innym.
Jestem zadowolony z 2016 roku. Mimo że zabrał tylu wspaniałych muzyków, dla mnie był dosyć łaskawy. Wiążę duże nadzieje z rozwojem kilku pomysłów w 2017 roku, więc trzymajcie kciuki!
Jak Wam minął rok? Czy możecie powiedzieć, że jesteście zadowoleni? Czy w 2017 planujecie stopniowy rozwój czy szykujecie rewolucję? Dajcie znać w komentarzach!
P.S. Z malutkich sukcesów: coraz więcej ludzi obserwuje moją jazzową playlistę, nawet o niej piszą inni. Budujące.