Exposé premiera Donalda Tuska było piękne. I to właściwie tyle, ale jednocześnie to bardzo dużo. Przyznam, że nie mam zielonego pojęcia, jak rządząca koalicja osiągnie to wszystko, co w ciągu trzech godzin udało się premierowi obiecać. Polityków trzeba jednak oceniać trochę szerzej, cały czas ich poczynania uśredniając, całkując, by na koniec wycisnąć esencję i dopiero na jej podstawie, poznając po smaku, wyrazić opinię, czy dany szef kuchni wykonał wykwintne danie, średniej jakości polewkę, fast-food, czy styropian w sosie z oleju napędowego i z borygo w roli wina.
Pamiętam czasy, kiedy mówiono Buzek na wózek, ale z dłuższej perspektywy patrząc, kto dziś powie, że reforma samorządowa była niedobra? A reforma służby zdrowia? Ta spaprana całkowicie przez rządy SLD, które przywróciły centralizację finansowania opieki zdrowotnej. Stanisław Soyka śpiewa, że czas nas uczy pogody. Czas goi rany – mówi przysłowie. Czas daje nam również zdrową perspektywę. Większa dojrzałość polityczna gwarantuje, że lepiej będę pamiętać okres władzy Jarosława Kaczyńskiego, że nie zapomnę esencji, jaką ja wycisnąłem z minionych dwóch lat. Pikantnej esencji z dość różnorodnych składników: agresji, strachu, walki, zacięcia, dzielenia obywateli, obrzucania błotem, groteskowego języka, przekonania o ciemnocie Narodu i minimalnych efektów. W kategorii posiłków polityka uprawiana przez Jarosława Kaczyńskiego to kość stojąca w gardle tak, jak były premier zatrzymał się w rozwoju politycznym i nie ruszył ani na krok od czasów wojny na górze.
Co można wycisnąć z exposé Donalda Tuska? Gdybym miał przedstawić sprawę w największym możliwym skrócie, powiedziałbym, że mądrość polityczną, uczłowieczony liberalizm i zapowiedź odwrócenia stylu polskiej polityki o 180 stopni. Gdybym miał lekko rozwinąć odpowiedź, dodałbym, że bardzo chętnie poznałbym osobiście autora tekstu exposé. Z pełną premedytacją piszę o wystąpieniu premiera z takim opóźnieniem. Chciałem zapoznać się z opiniami w prasie, pozwolić czasowi na zbudowanie w moim umyśle odpowiedniej perspektywy i odzielenie zboża od trawy. Dlatego moja ocena inauguracji nowego Rządu RP będzie subiektywna, nie z powodu mojego poparcia dla Platformy Obywatelskiej, lecz przez pisanie o exposé takim, jakie zapamiętałem. Oznacza to, że mogę coś przekręcić, ale jeszcze raz zaznaczam, że nie mam tekstu exposé przed sobą, gdyż celowo opieram się na wrażeniu jakie pozostało po stosownym upływie czasu.
Dziennikarze policzyli, że nowy premier w tekście wystąpienia użył jedynie dwa razy słowa liberalizm bądź spokrewnionego. Nie ukrywam, że bardzo mnie zdziwiła ta informacja, gdyż dla mnie z liberalizmem bardzo mocno wiąże się szeroko rozumiana wolność, a tego słowa nie zabrakło. Inni dziennikarze policzyli słowo zaufanie, jak się okazało, użyte aż 44 razy. To słowo klucz wpłynęło na moją decyzję w październikowych wyborach – zaufanie władzy do obywateli, ale także szacunek do mądrości Narodu, którego zupełnie pozbawiona była poprzednia ekipa rządząca. Rację ma Tusk twierdząc, że władza nie ufająca wyborcom, mająca ich za tłum idiotów, daleko nie
zajdzie, bo dokładnie przez takie myślenie upadły rządy baronów SLD i błędnych rycerzy PiS. Oczywiście to jak wygląda zaufanie do Narodu koalicji PO-PSL, to kwestia do omówienia w ogólnym podsumowaniu jej rządów za kilka lat.
Niezwykle mnie cieszy odwaga nowego premiera, by otwarcie mówić o liberalizmie, tak w Polsce oczernianym i celowo ubieranym w znaczenie pojęciowe słowa libertynizm. W swoim exposé Donald Tusk wytyczył pewną linię, zarys polityki społecznej Rządu, właśnie wtedy, kiedy mówił o liberalnej gospodarce i solidarnej polityce społecznej.
Co mnie ujęło dodatkowo, to stwierdzenie, że nowy Rząd będzie solidarny z tymi, którzy NIE MOGĄ sobie sami poradzić. Jakoś automatycznie pomyślałem o tysiącach ludzi pracujących w szarej strefie, a pobierających dosyć znaczny w Polsce zasiłek dla bezrobotnych. Powiem więcej, ci, którzy nie pracują z powodów zdrowotnych (kalectwo, niezdolność do pracy, ale też wychowywanie dzieci, tak ważnych dla przyszłości kraju) powinni pobierać większy zasiłek, ale potrzebujemy sprawnego systemu eliminacji możliwości jakie obecne warunki przyznawania zasiłków dają szarej strefie i ludziom bezproduktywnym z czystego lenistwa czy demoralizacji społecznej. Nie może być tak, że tak duży zasiłek można pobierać przez 12 miesięcy, kiedy się szuka nowej pracy. Dlaczego? Bo o wiele bardziej mobilizujący do jej ostatecznego znalezienia byłby zasiłek 300zł i tylko przez 3 miesiące. W ludziach drzemią olbrzymie możliwości i Rząd nie może ich tłumić i usypiać, bo powinien ludzi popychać do ich rozbudzenia dla korzyści ogółu.
Podobało mi się również zwrócenie do opozycji, której pomoc, jak z lewej tak z prawej strony, będzie konieczna przy kilku projektach istotnych dla kraju. Dobrze by było, gdyby udało się przekonać PiS do poparcia najbliższych mu projektów, czy LiD do przepchnięcia ustaw, na które nie zgodzi się PiS. Jeśli nowy Rząd wykaże się tak wielką mocą dyplomacji, potrzebną do osiągnięcia niektórych celów, będzie miał moje poparcie i w następnych wyborach.
Wielka szkoda za to, że spin-doktorzy PiS nie wyciągają wniosków z kampanii wyborczej. Nie pojawienie się prezydenta na exposé jest tego dobitnym przykładem, a wynika z przemyślanej polityki nie pokazywania braci Kaczyńskich razem, bo jeszcze ktoś mógłby ich obrazić nazywając braćmi. Polacy nie lubią tchórzy. Gdyby Aleksander Kwaśniewski przyznał się do problemów z alkoholem, prawdopodobnie więcej by ugrał niż kręcąc wałki o filipińskiej chorobie (kolejny przykład braku szacunku do wyborców). Podobnie nie podoba mi się tchórzostwo braci Kaczyńskich. Niby są braćmi, ale przy większych okazjach udają, że nimi nie są, bo nie wygląda to dobrze z punktu widzenia socjotechniki.
Podsumowując, exposé Donalda Tuska daje nadzieję na dobrą współpracę obecnej koalicji, taką „na chłopski rozum”. Daje też nadzieję, na liberalne reformy, wspierające kreatywność obywateli, a nie otumaniające, jak większość źle rozwiązanych przywilejów socjalnych. Wreszcie exposé premiera upewniło mnie o skoku jakościowym uprawiania polityki, o diametralnej zmianie języka politycznego, o nastawieniu PO na budowanie mostów w społeczeństwie, o powrocie polityki konsensusu (aczkolwiek w wielu przypadkach będzie też potrzebna polityka kompromisów).
Utrzymanie linii wyznaczonej przez wystąpienie nowego premiera będzie niezwykle trudne, może wręcz niewykonalne, ale z całych sił wspieram ludzi, którzy wyznaczają sobie ambitne cele, bo nawet zrealizowanie części z nich gwarantuje większy rozwój, niż przy założeniu zrobimy co się uda. Tak trzymać i powodzenia.