„Katharsis” – recenzja książki Andrzeja Szczeklika

Są takie książki, które poszerzają horyzonty, zmieniają punkty widzenia, inspirują, uczą. To nie zawsze tylko frazesy. Ostatnio mocne wrażenie wywarło na mnie “Katharsis” Andrzeja Szczeklika.

Andrzej Szczeklik był profesorem, lekarzem, filozofem, pisarzem i naukowcem. Skończył I LO im. B. Nowodworskiego, skąd mam kilkoro znajomych, potem Akademię Medyczną. Po nauce za granicą i pracy we Wrocławiu wrócił do Krakowa. Pełnił funkcje kierownika Kliniki Akademii Medycznej, Rektora Akademii Medycznej, a po jej włączeniu do UJ prorektora ds. Collegium Medicum UJ, oraz kierownika II Katedry Chorób Wewnętrznych CM UJ. Członek Papieskiej Akademii Nauk, Polskiej Akademii Umiejętności, Polskiej Akademii Nauk. A to daleko nie wszystko, co można o profesorze Szczekliku powiedzieć.

Autor bestsellerowych książek: “Katharsis – O uzdrowicielskiej mocy natury i sztuki”, “Kore – O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny”, “Nieśmiertelność – Prometejski sen medycyny”. Jak to się nieraz zdarza, świat, życie i śmierć potrafią zadziwić. I tak profesor Szczeklik zmarł w lutym 2012 roku, na dwa miesiące przed publikacją “Nieśmiertelności”. Zostawił po sobie rzesze wyleczonych pacjentów i trzy przepustki do nieśmiertelności. Dziś właśnie o pierwszej z nich.

Czytanie “Katharsis” jest niczym słuchanie starego, doświadczonego bajarza, który prowadzi opowieść przez świat historii i filozofii medycyny, mitologii, najnowszych odkryć i wiedzy medycznej tudzież naukowej, magii, etyki, sztuki oraz ich powiązań z walką o zwycięstwo nad chorobą.

„Katharsis” zdobią ilustracje z dziełami sztuki
„Katharsis” zdobią ilustracje z dziełami sztuki

Szczeklik przytacza historie z własnego doświadczenia. Znajduje elementy zaczerpnięte przez medycynę z filozofii i sztuki. Szuka korzeni zawodu lekarza w dawnych szamanach, magach, czarnoksiężnikach. Stąpa tym samym po niepewnym gruncie, na granicy zrównania medycyny z hohsztaplerstwem, jednak w celu wyjaśnienia, jak ważny w procesie leczenia jest mistycyzm, rytuał oraz nadzieja i wiara.

Na Wydziale Prawa i Administracji UJ nauczono mnie być przeciwnikiem kary śmierci. Powodów takiej postawy jest kilka: błędy proceduralne, skazania niewinnych czy znacznie większy odsetek morderstw w krajach z karą śmierci. Jednocześnie byłem zwolennikiem eutanazji, jako prawa jednostki do uwolnienia się od bólu w sposób ostateczny. Tymczasem lektura “Katharsis” w subtelny sposób zmieniła mój punkt widzenia na eutanazję.

Andrzej Szczeklik zwrócił jedynie moją uwagę na dwa, dosyć oczywiste, aspekty, których nie wziąłem wcześniej pod uwagę: lekarz (podobnie jak organy prawa) może się mylić i postawić błędną diagnozę, zaś pacjent może być w depresji wpływającej na jego decyzję. Bum! Przecież sam czytałem sporo o depresji! Niemożliwe i nie do obrony staje się stanowisko przeciw karze śmierci, ale za eutanazją.

Katharsis

W “Katharsis” co i rusz znajdywałem przyjemne smaczki. Jak choćby opowieść o wężach, w której autor płynnie przechodził od Mojżesza odrzucającego swą laskę, poprzez Uroborosa i odkrycie budowy benzenu przez Kekulégo, do splecionych węży symbolizujących Ningiszzidę (sumeryjskiego boga wegetacji), występujących też w kaduceuszu, mylonym z laską Eskulapa, i wreszcie do budowy łańcucha DNA owe dwa węże przypominającej.

Kiedy szansa na wyzdrowienie po wizycie u lekarza przekroczyła 50% w porównaniu do szansy wyleczenia bez owej wizyty? Czy istnieje platoński świat muzyki? Jak Jenner odkrył szczepionkę na ospę? Co ma kora wierzby do bólu głowy i reumatyzmu? Tę książkę po prostu trzeba przeczytać!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *