Boże Narodzenie za pasem, a zatem najwyższy czas na cykl prezentowy! Znajdziecie tutaj wyłącznie pewniaki, książki tak dobre, że powinny usatysfakcjonować każdego. Krótko, zero ściemy, bez owijania. Zaczynamy od fantastyki.
1. Cixin Liu — „Problem trzech ciał”
Trylogia chińskiego fantasty była bez dwóch zdań jedną z najlepszych, jakie w życiu przeczytałem. Z czystym sumieniem polecam serię „Ciemny las”. Cixin Liu maluje świat nieco egzotycznym dla europejskiego czytelnika orientalnym odcieniem, a do tego wykorzystuje setki pomysłów z pogranicza nauki i fantazji. Nietypowe spotkanie z obcą cywilizacją, nowe rozwiązanie paradoksu Fermiego i kilkaset lat wyścigu z czasem. Czegoś takiego jeszcze nie czytaliście. Science-fiction najwyższej próby.
2. Jacek Dukaj — „Starość aksolotla”
Prozę Jacka Dukaja uwielbiam. Proza Jacka Dukaja zasługuje na Nobla. Jego książki wymagają od czytelnika pewnego poziomu erudycji, fascynacji językiem oraz skupienia. Potrafią w zamian wynagrodzić niezwykle pomysłowymi światami, wieloma poziomami interpretacji, a wreszcie ucztą dla imaginacji. Na zawsze zostaną mi w pamięci jego „Perfekcyjna niedoskonałość”, „Lód” oraz „Inne pieśni”. „Starość aksolotla” pierwotnie wydano jedynie w formie elektronicznej, jednakże w tym roku ukazała się wersja papierowa, w twardej i miękkiej oprawie.
Do tej pozycji mam kilka istotnych uwag. Dukaj jak zwykle dostarcza jakość — pomysły, językowe neologizmy, przemycone kwestie filozoficzne; ale, po pierwsze, utwór w zamyśle hipertekstowy, cyfrowy, wzbogacony o nowoczesne dodatki (projekty wydruków 3D, filmy) niekoniecznie spełnia się w ograniczeniu papierowym; po drugie, jak na Dukaja książka jest niebywale krótka, opowiadanie raczej, jakby pisarza coś ograniczało; po trzecie, mnogość przypisów niejednemu dała w kość i obrzydziła lekturę. Zatem polecam, ale weźcie pod uwagę powyższe. W razie czego weźcie „Inne pieśni”, do których nie sposób się przyczepić.
3. Adrian Tchaikovsky — „Dzieci czasu”
Kontakt z obcą… Kontakt z inną cywilizacją. Kolejna pozycja fantastyczno-naukowa, w której pod płaszczykiem niby znanych motywów, jak terraformacja, zagłada Ziemi, czy pierwszy kontakt, udało się w zupełnie nowatorski sposób przemycić dużo poważniejsze pytania: o stosunek ludzkości do własnej planety i innych gatunków; o kształt społeczeństwa i w jakim stopniu wyrasta on z fundamentu ewolucyjnego; o to wreszcie, czy warto szukać innych planet, jeśli nie umiemy zatroszczyć się o tę, którą już mamy. Pomysłowe, nowatorskie, przemyślane. Jedna z lepszych powieści science-fiction ostatnich lat.
4. Ken Liu — „Królowie Dary”
Siedem królestw, wojny, narracja z punktu widzenia różnych postaci, brak jednoznacznie pozytywnych czy negatywnych charakterów, wiele wątków, spiski. Brzmi znajomo? Jednak to nie „Pieśń Lodu i Ognia” a seria „Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu”. Powieść „Królowie Dary” napisana przez Kena Liu (tak, tego, co przetłumaczył na język angielski trylogię ojca, Cixina Liu) wprowadza nas w cudownie orientalny świat Wysp Dary. Podbite i zjednoczone przez Cesarza Mapidere, złamane krwawą tyranią i upokorzone narzuconą kulturą Xany, siedem królestw otrzymuje od losu nadzieję w postaci dwójki chłopaków, którzy… No, cóż. Może by tak przeczytać, co? A przynajmniej uraczyć kogoś świąteczną ucztą fantasy?
5. Brandon Sanderson — „Droga królów”
Sanderson znany jest miłośnikom porządnego fantasy. Tym razem na tysiącu stron rozpisał pierwszą z planowanych dziesięciu części serii „Archiwum burzowego światła”. Zbudował przy tym skomplikowane uniwersum, w którym trójka głównych bohaterów, realizując osobiste cele, niewątpliwie ostatecznie wpłynie na kształt świata. Niby standard, ale porządna warsztatowo realizacja, wciągająca narracja, szczegółowo zarysowane postaci, a na koniec także ciekawy pomysł na krainę, jej mieszkańców i historię — to wszystko spełnia obietnicę bardzo udanego nowego cyklu fantasy.
6. Ursula K. Le Guin —„Ziemiomorze”
Tym razem klasyk. Cała seria Ursuli Le Guin w jednym, potężnym, pięknie oprawionym tomiszczu. Marzenie. Poza tłumaczeniem, które od wielu lat kaleczy całą serię zmieniając Maga z Ziemiomorza na Czarnoksiężnika z Archipelagu, nie ma się absolutnie do czego przyczepić. „Ziemiomorze” zapisało się złotymi zgłoskami nie tylko w fantastyce, a w literaturze w ogóle. Tak bardzo potrzebna kobieca ręka i głowa nieodżałowanej Le Guin wprowadziły do fantasy zupełnie nową jakość snucia opowieści i głębi rozważań postaci. Jak często trafia się okazja, by podarować komuś całą serię fantasy w jednej oprawie?
7. Peter Watts — „Ślepowidzenie”
O niezrównanym „Ślepowidzeniu” pisałem więcej tutaj. W skrócie: niesamowity pierwszy kontant z inteligencją odmienną od ludzkiej tak, jak grzyb różni się od pelikana, technologia „hibernacji” rozwinięta dzięki sklonowaniu wymarłych dawno wampirów… Przyjemnie wykręca mózg innowacyjnymi pomysłami, niezwykle ciekawym spojrzeniem i na koniec pytaniami o człowieczeństwo, moralność, inteligencję i świadomość. Uczta.
Miałem dopisać do listy serię wiedźmińską, bo serial tuż tuż, ale chyba nie ma już ludzi, którzy jeszcze nie czytali Sapkowskiego, nie? Dodam tu jeszcze szeptem „Ekspansję” Jamesa S.A. Coreya, w polskim wydaniu wzbogaconą zachwycającymi ilustracjami Piotra Cieślińskiego (Dark Crayon) — warto zapakować komuś pod choinkę ze dwa pierwsze tomy.
Co jeszcze uważacie za bezbłędny prezent książkowy dla miłośnika fantastyki? Lepiej podarować klasykę czy nowość? A może jakiś horror? Co wy chcielibyście od kogoś dostać?
Zachęcam także do rzucenia okiem na drugą: dla dzieci; i trzecią część cyklu prezentowego: dla miłośników wiedzy.
Zdjęcie z obrazka wyróżniającego: Andreea Radu z Unsplash.