O komunizmie w Polsce możecie usłyszeć różne opinie, jedne skrajne, inne bardziej zrównoważone, ale w zasadzie zawsze negatywne. I słusznie. Te przygnębiające czasy minęły trzy dekady temu, wystarczająco dawno, by obrosnąć w nostalgię za młodością u osób 40+. Czterdziestolatkowie najczęściej mają już tzw. disposable income, więc przy pomocy pieniędzy próbują wrócić do przeszłości. Tak pojawia się moda na przedmioty kojarzone z czasami słusznie minionymi, a przedmioty do dizajn. Jak to? Dizajn w Peerelu? Ano właśnie…
Katarzyna Jasiołek zebrała w jednym tomie ogromną wiedzę o polskim wzornictwie powojennym. Najbardziej skupiła się na meblarstwie, ceramice i szkle użytkowym, czyli przedmiotach, które można kolekcjonować, sprzedawać, a które akurat w Polsce stały wizualnie na całkiem wysokim poziomie. Wspomina też pokrótce o tkaninach ozdobnych oraz, ze względu na meble, o budownictwie mieszkaniowym i projektach osiedli.

Być może tak jak ja spaliście w dzieciństwie na półkotapczanie albo wersalce. Być może pamiętacie konkretny wazon bądź fotel, które spodobały się wam podczas wizyty u znajomych, sąsiadów czy dalszej rodziny. Z pewnością każdy z was widział przynajmniej raz w życiu segment, zwany także meblościanką, jeśli nie na żywo, to na plebanii w serialu „Ranczo”.

Siedziałem na fotelu typ 300-190 w mieszkaniach przynajmniej kilku osób.
Z książki „Asteroid i półkotapczan” dowiecie się wielu interesujacych rzeczy. Poznacie genezę słów takich jak „wersalka”, „meblościanka”, „segment” i innych. Poznacie nazwiska projektantów, którzy w odjechanych warunkach Peerelu tworzyli przedmioty użytkowe mogące śmiało konkurować ze światowym topem, a nieraz pomysłowością i nowatorskimi rozwiązaniami biły na łeb wszystko. Poznacie też dziesiątki wspaniałych przedmiotów! Mało kto wie, że polskie powojenne meble mogłyby z powodzeniem stać w skandynawskich domach, bo niektóre były wzorowane na nordyckich pomysłach, gdyby nie śmieciowe materiały, z których wtedy powstawały, jak paździeż. Teraz nawet Ikea pcha klientom meble z płyty wiórowej, kto wie, może i paździeż niedługo wróci? Niektóre fotele i sideboardy robią furorę, świetnie sprzedając się do dziś.
Porcelana i szkło? Dobrze, że wyznaję minimalizm i nie kolekcjonuję rzeczy, bo dostałbym gorączki zakupowej i zaczął biegać po antykwariatach. Aczkolwiek z ciekawości sprawdziłem sygnatury na porcelanie w domach całej rodziny i znalazłem stuletnią paterę u Babci. Jedno z najwyższych według mnie osiągnięć peerelowskiego dizajnu to serwisy do kawy „Dorota” i „Ina” projektu Lubomira Tomaszewskiego. Ćmielów do dziś je produkuje i wcale nie tanio sprzedaje, bo odpowiednio za 6300 i 5400 złotych (tutaj Dorota, tutaj Ina).

Po lekturze „Asteroidu…” naszła mnie myśl, że wzornictwo użytkowe to przecież nie tylko porcelana, szkło i meble, to także narzędzia, przybory do pisania etc. Na świecie projektuje się noże, widelce, młotki, śrubokręty, długopisy, pióra… Wzornictwo przemysłowe, czyli dizajn, to nie wyłącznie te gałęzie produkcji, w których może się wykazać artysta. Nie dowiecie się z książki pani Jasiołek o takim wzornictwie z conajmniej dwóch powodów: albo w Polsce leżało (dlatego polski młotek do lat 90-tych wyglądał tak samo, jak przed wojną, zaś na świecie powstały tysiące wzorów), albo na żadne inne przedmioty z Peerelu nie ma popytu (i nic dziwnego, trudno odczuwać nostalgię za młotkiem). „Asteroid i półkotapczan” opowiada zatem o powstałych w niezwykle trudnych czasach dla wzornictwa najwyższych osiągnięciach polskiego dizajnu.
Młotek By Shakespeare z angielskiej Wikipedii, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=5988968 Młotek By Evan-Amos – Own work, Public Domain, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=11293857
Fragmenty bywały nużące, gdy autorka wymieniała wielu ludzi z różnych zakładów, spółdzielni i innych tworów, których nazw (i nazwisk tych ludzi) nie zapamiętałem, bo jak? I po co? Jednakże to tylko fragmenty i można je po prostu ominąć, a musiały zostać napisane z kronikarskiego obowiązki. Kilka razy powalił mnie zachwyt autorki nad obrzydliwymi pawilonami handlowymi, które gdzieniegdzie straszą do dziś. Za to zrobiła na mnie wrażenie znajomością polskiej kinematografii lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, oraz umiejętnością odnajdywania w tych filmach znanych mebli, przedmiotów, a nawet projektantów.

Przyjemnie było zanurzyć się w tej opowieści. Kupujcie, ale uważajcie, żeby nie dopadł was porcelanowy odpowiednik gorączki złota. Za niektóre figurki czy szklane talerze sam chętnie opróżniłbym portfel. „Asteroid i półkotapczan” to dobrze wydany album, świetnie wygląda na półce, można do niego zaglądać co jakiś czas. Jeśli nie macie w domach niczego o polskim dizajnie, to bierzcie w ciemno, nie znam bardziej kompleksowej a zarazem przystępnej książki. Świetna na prezent dla kogoś z zamiłowaniem do wzornictwa, aranżacji wnętrz lub cennych staroci. Polecam.
„Asteroid i półkotapczan” Katarzyna Jasiołek, Wydawnictwo Marginesy, 2020.